czwartek, 14 lipca 2011

Robię co chcę.

Wszystko przez moją mamę. Gdyby nie ona to pewnie bym nie miała na tyle silnej woli żeby móc robić tylko to co chcę. I właśnie do tej pory mi się to nawet udawało.. Nie chciałam być wychowywana przez matkę, która mnie nie kocha i tak się stało.
Dopiero potem zaczęło się pieprzyć. Bo nie powie mi nikt, że to że nagle z nieznanych nikomu powodów tata zachorował na raka, to nie na złość. :/ Wtedy pamiętam bardzo często się modliłam. Czasem z babcią odmawiałam różaniec! I wyzdrowiał. Nie ma śladu po chorobie (pomijając jedynie dietę taty). Jak to się dzieje? Dlaczego tak się dzieje. Jeśli naprawdę jest jakiś bóg to dlaczego każe nam wierzyć przez takie straszne sytuacje?!
Chyba już wiem. Bo teraz jak już wszystko jest ok ja już nie wierzę..
Ale jak by się tak głębiej zastanowić ja nigdy do końca nie wierzyłam w boga. To tylko sytuacja, otoczenie, całe to pierdolone społeczeństwo zmusza do chodzenia co niedziele do zimnego kościoła w nikomu nie znanym celu. A strach popycha do uciekania się w wiarę. I do wierzenia że wydarzy się cud! I że wszyscy będziemy żyć długo i szczęśliwie, amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz